16/06/2021

„Między aktami” – Virginia Woolf

Z twórczością Virginii Woolf zetknęłam się po raz pierwszy kilka lat temu, na studiach. Brałam wówczas udział w warsztatach translatorskich organizowanych w ramach Gdańskich Spotkań Tłumaczy Literatury. Warsztaty te prowadziła nieznana mi wtedy jeszcze wybitna tłumaczka, Magdalena Heydel – specjalistka od twórczości Virginii Woolf i literatury angielskiej. Podczas warsztatów miałam okazję przekonać się jak wielkim wyzwaniem intelektualnym i językowym potrafi być twórczość Woolf. Jej tłumaczka opowiadała nam – uczestnikom warsztatów – o pułapkach i zagwozdkach, na jakie sama natrafiła podczas przekładu opowiadań angielskiej pisarki. Na koniec mieliśmy okazję sami zmierzyć się z jednym z tekstów i wystawić swoje translatorskie umiejętności na próbę. Pamiętam, że poległam w przedbiegach. Obiecałam sobie jednak wtedy, że muszę koniecznie poznać bliżej twórczość Virginii Woolf, najlepiej w przekładzie Magdaleny Heydel… Okazja nadarzyła się niedawno dzięki Wydawnictwu Literackiemu, które właśnie wydało dwie powieści Woolf w przekładzie Heydel. O jednej z nich dziś opowiem.

Między aktami to ostatnia powieść Virginii Woolf. Pisarka ukończyła ją zaledwie miesiąc przed samobójczą śmiercią. Akcja powieści dzieje się latem 1939 roku. Dostajemy tu opis jednego dnia z życia pewnej rodziny. Poznajemy powoli i stopniowo stosunki łączące jej członków, a także, wraz z nimi, jesteśmy obserwatorami amatorskiego przedstawienia, które odbywa się w tym dniu w wiosce…

Tak jak sugeruje tytuł, to, co najważniejsze w tej powieści, dzieje się między aktami przedstawienia, które rozgrywa się na oczach zarówno bohaterów, jak i czytelnika. Całościowo jest to utwór bardzo fragmentaryczny, na pierwszy rzut oka nawet chaotyczny. Lektura od samego początku wymaga nie byle jakiego skupienia, a to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że jest to powieść bardzo sensualna. Fabuła jest prosta, ale akcja toczy się niespiesznie. Po drugie główny jej przekaz wynika nie z tego, co zostało powiedziane, ale z tego, co zostało przemilczane. Tutaj więcej jest do wyinterpretowania niż do wyczytania. Występuje tu mnogość symboli, zagęszczenie ukrytych znaczeń i sensów naddanych.

O tym, że książka jest prosta tylko pozornie, o czym dobitnie przekonamy się, jeśli zajrzymy do posłowia od tłumaczki. Okazuje się, że aby zrozumieć i docenić Między aktami w pełni trzeba nie lada rozeznania w literaturze anglosaskiej. Jest to, bowiem powieść wybitnie intertekstualna, naszpikowana niemal na każdym kroku cytatami, parafrazami i innymi nawiązaniami do twórczości szeregowych twórców literatury angielskiej. Docenienie i wyłapanie tych nawiązań jest dla polskiego czytelnika tym większym wyzwaniem, że spora część dzieł, do których tak ochoczo odwołuje się Woolf, jest niedostępna w polskim przekładzie. Wiele, więc może nam umknąć, jeśli nie jesteśmy zapalonymi czytelnikami klasyków angielskich w oryginale.

Czy polecam Między aktami? To zależy. Nie jest to powieść dla każdego. Jest duszna i tajemnicza. Mnie osobiście odrzucała i przyciągała zarazem. Męczyła mnie na swój sposób, a jednocześnie nie mogłam się od niej oderwać. Czytając ją trzeba się bardzo skupić i poświęcić lekturze bez reszty, od początku do końca. Należy być gotowym na wielopłaszczyznowy intelektualny wysiłek. Ja przyznaję, że nie doceniłam w pełni tego dzieła. Zabrakło mi tego rozeznania w literaturze angielskiej, które wydaje się być kluczowe dla ostatecznego zrozumienia powieści, a na które zwraca uwagę tłumaczka.

Moja ocena: 3,5/6

Książkę otrzymałam do recenzji od Wydawnictwa Literackiego.

Książkę zgłaszam do wyzwania Trójka e-pik

10/06/2021

„Arabska córka” – Tanya Valko

Arabska córka to drugi tom sagi autorstwa Tanyi Valko. Pierwsza część, pomimo pewnych niedociągnięć bardzo mi się spodobała, więc sięgnięcie po drugą było tylko kwestią czasu. Główną bohaterką pierwszego tomu była Dorota – Polka, która poślubiła Libijczyka. Sprzedana przez męża, który następnie upozorował jej śmierć, przeżywa gehennę, z dala od bliskich. Po pewnym czasie udaje jej się odzyskać córkę. Niestety tylko jedną – młodszą – Darię. Tymczasem starsza – Marysia – pozostaje ze swoją arabską rodziną, wychowywana przez babkę i ciotkę. To właśnie starsza córka Doroty jest główną bohaterką tej powieści i to jej losom przyglądamy się z bliska. A są to losy burzliwe, pełne niespodziewanych zwrotów akcji, intryg, cierpienia, ale i chwil radosnych.

Akcja powieści toczy się w zawrotnym tempie. Nie sposób się nudzić. Autorka po raz kolejny bardzo starannie ukazała jak wygląda życie w arabskiej rodzinie, w środowisku i kulturze zdominowanych przez mężczyzn. Zwłaszcza życie młodej kobiety. Przedstawiona historia jest wciągająca i niezwykle emocjonująca, a przede wszystkim pouczająca.

Również bohaterowie są wyraziści, dobrze wykreowani, choć czasem irytują swoim zachowaniem, lekkomyślnością w postępowaniu i pochopnością w ferowaniu sądów. Nie zawsze wszystko jest takie jak się wydaje i Marysia niejednokrotnie się o tym przekona.

Bardzo podobała mi się też dbałość autorki o koloryt lokalny. Kiedy opisywała uliczki Jemenu i panującą tam atmosferę, miałam wrażenie, jakbym rzeczywiście się tam znajdowała. Czuć w tej lekturze powiew orientu.

Nie brakuje w książce momentów tragicznych i scen przyprawiających czytelnika o gęsią skórkę, czy łzy. Arabska córka naszpikowana jest zdarzeniami i emocjami. Być może dla kogoś okaże się to zbyt wiele. Ja dałam się porwać i na pewno sięgnę po kolejne tomy, bo zakończenie jest otwarte i wzbudza moją ogromną ciekawość.

Moja ocena: 5/6

04/06/2021

„Wyścigi” – Joanna Chmielewska

Moje pierwsze spotkanie z prozą Joanny Chmielewskiej, przez niektórych zwanej górnolotnie Królową Polskiego Kryminału odbyło się jeszcze w czasach szkolnych. Nie wypadło wtedy najlepiej, bo nie przypasował mi humor autorki i jeszcze kilka innych rzeczy, o których dziś już nawet nie pamiętam. Tym razem, po latach, zdecydowałam się dać jej twórczości jeszcze jedną szansę za sprawą pewnego wyzwania czytelniczego, w którym biorę udział. Niestety między mną, a piórem pani Chmielewskiej ponownie nie zaiskrzyło. Zupełnie nie. Ale przejdźmy do meritum…

Joanna i jej przyjaciele są fanami wyścigów konnych, którzy z pasją grywają hazardowo obstawiając wyniki gonitw. Główna bohaterka, jako stała bywalczyni toru wyścigowego na warszawskim Służewcu pewnego dnia, przechadzając się po okolicy odnajduje w pobliżu ciało zamordowanego dżokeja. Czynnie współpracując z policją zaczyna prowadzić własne śledztwo mające na celu rozwikłanie zagadki morderstwa i rzecz jasna uchwycenie sprawcy.

Osią, otoczką, idée fixe towarzyszącą fabule jest tematyka wyścigów konnych i związanego z nimi hazardu. Intryga kryminalna? Niby jakaś jest, tylko, że nie sposób się nią cieszyć i na niej skupić (a starałam się bardzo), bo ginie ona w żargonie zapalonych koniarzy, który całkowicie zdominował i po prostu zabił tę książkę. Po prostu, co za dużo to nie zdrowo. Autorka chyba nie zna tego powiedzenia.

Pierwszą rzeczą i właściwie jedyną, która rzuca się w oczy w Wyścigach jest ogromna wiedza autorki na ten temat wyścigów konnych właśnie. Jak udało mi się dowiedzieć, było to – nomen omen – konik Chmielewskiej. Rozumiem pasję, chęć popisania się wiedzą i oddania klimatu towarzyszącego wyścigom, ale na litość boską! We wszystkim trzeba znać umiar! Triple, kwinty, ściany, zamykanie trójkątów… Poległam w przedbiegach, nic z tego nie rozumiejąc, tymczasem tylko o tym jest przez całą książkę, a intryga kryminalna ledwo majaczy gdzieś w tle i z trudem przedziera się do umysłu czytelnika przez hałdy fachowej terminologii. Wprawdzie gdzieś na początku autorka tłumaczy niby wszystkie te terminy i skomplikowane zasady, ale wszystkie te wyjaśnienia uleciały mi z głowy już parę stron dalej. Przez jakiś czas naiwnie wierzyłam, że jakoś to ogarnę. Nic z tego.

Przez nadmiar wstawek wyścigowych książkę czytało się niesamowicie opornie. Szło mi to „jak krew z nosa”. Nie dość, że odwracały uwagę od intrygi kryminalnej, to po prostu męczyły. Równie dobrze mogłabym tę książkę czytać w obcym języku. Wynudziłam się podczas lektury i zmuszałam, by doczytać ją do końca. Udało mi się tego dokonać, co poczytuję za dowód na posiadanie ukrytych skłonności masochistycznych.

Bohaterowie niby barwni i ciekawi, ale ulatują z pamięci równie szybko jak cała reszta i również giną w wyścigowym żargonie.

W mojej ocenie Wyścigi to tak naprawdę książka poświęcona pasji i emocjom związanym z obstawianiem wyników wyścigów konnych. Nic więcej. Zmęczyła mnie ona i wynudziła śmiertelnie. Ponadto nie odpowiadał mi styl dowcipu autorki i cały czarny humor.

Zdecydowanie nie jestem targetem dla tej książki i mam wrażenie, że niewielu znajdzie się takich, którzy nim będą. Chmielewskiej już podziękuję. Definitywnie i bez żalu. W tym wypadku do dwóch razy sztuka. Ciąg dalszy nie nastąpi.

Moja ocena: 1/6

Książkę zgłaszam do wyzwania Trójka e-pik

21/05/2021

„Mój życiorys polonistyczny z historią w tle” – Henryk Markiewicz, Barbara Łopieńska

Literatura była w moim życiu od zawsze i od lat dziecinnych zajmowała w nim ważne miejsce. Już w gimnazjum wiedziałam, że chcę iść na polonistykę i jako dorosła marzenie to spełniłam. Wybierając zawód kierowałam się pasją i zainteresowaniami. Za głosem pasji poszedł w życiu również profesor Henryk Markiewicz – wybitny polonista, powszechnie szanowany w środowisku naukowym literaturoznawca. To właśnie po jego autobiografię w formie wywiadu prowadzonego przez Barbarę Łopieńską, sięgnęłam niedawno.

Profesor Henryk, a właściwie Herman Markiewicz, od najmłodszych lat wykazywał się szczególnymi zdolnościami w zakresie historii i języka polskiego. Jego autobiografia, bo tym w istocie jest Mój życiorys polonistyczny z historią w tle, nieustannie krąży wokół polszczyzny, literatury i historii. To dosłownie życiorys polonistyczny. Poznajemy w nim życie, rodzinę i codzienność słynnego akademika. Dowiadujemy się o różnych epizodach z jego życia i działalności politycznej.

Mój życiorys polonistyczny z historią w tle, to ciekawa opowieść o życiu prywatnym i zawodowym, o pasji, która stałą się pracą i o pracy, która jest pasją. O historii, tej mikro i tej makro. Czyta się ją lekko, ale i niespiesznie. Nie brakuje w niej zarówno humoru, jak i momentów trudnych. Cieszę się, że mogłam poznać tę historię. Czuję swego rodzaju bliskość z profesorem. Bardzo ciekawie czyta się o życiu kogoś, kogo do tej pory znało się i kojarzyło z artykułów naukowych czytanych na studiach i podręczników akademickich. Myślę, że po przeczytaniu tego wywiadu-autobiografii mój szacunek i podziw dla wiedzy Henryka Markiewicza i jego samego zdecydowanie wzrósł.

Dobra to lektura. Prosta, nieskomplikowana, pozbawiona sensacyjnych wydarzeń, czy jakichś zwrotów akcji, ale dla mnie istotna. Cieszę się, że mam ją za sobą. Polecam osobom, które chciałyby sobie przybliżyć postać wybitnego literaturoznawcy i autora podręczników. Człowieka, który życie poświęcił swojej pasji i, który pasję uczynił swoim życiem.

Kiedyś ktoś powiedział mi, że „pasja się zawsze obroni”. Wierzę w to mocno i życiorys Markiewicza jest tego dowodem.

Moja ocena: 4/6

15/05/2021

„Spowiedź Goebbelsa” – Christopher Macht

Od dawna już interesuję się drugą wojną światową. Lubię też czytać biografie, dlatego kiedy natrafiłam na Spowiedź Goebbelsa, niepublikowane dotąd zapiski z rozmów, które z Ministrem Propagandy Trzeciej Rzeszy prowadził jego osobisty asystent Richard Weissman, byłam pewna, że to książka dla mnie i koniecznie muszę ją przeczytać.

Zacznę od tego, że nie całkiem jest dla mnie jasne, w jaki sposób autor książki wszedł w posiadanie zapisków wspomnianych rozmów. Wspomina o tym wprawdzie, co nieco w posłowiu, ale zdaje mi się to dosyć naciągana historia, choć mogę być w błędzie. Same rozmowy brzmią według mnie bardzo autentycznie.

Z wywiadu wyłania się postać człowieka zakochanego w nazizmie, Hitlerze i przede wszystkim samym sobie. Człowieka przekonanego o własnej nieomylności, szczególnej misji do spełniania oraz całkowicie zaślepionego ideologią, której zaprzedał się bez reszty. Aż trudno uwierzyć, że można do tego stopnia dać się omotać jakiejś ideologii?

Poraziły mnie beztroska, swoboda i lekkość, z jaką Goebbels opowiadał o swojej pracy na rzecz Hitlera i szerzenia propagandy. Zaszokowała otwartość, gdy opowiadał o nazistowskich zbrodniach, czy wreszcie o planach samobójstwa i zabójstwa sześciorga własnych dzieci. Ta lektura mierzi i wbija w fotel jednocześnie. Nie mam wątpliwości, że Joseph Goebbels miał osobowość narcystyczną. Takiego wywiadu mógł udzielić tylko człowiek z takim zaburzeniem.

Książka przeplatana jest zapiskami z dzienników Ministra Propagandy Trzeciej Rzeszy i innymi materiałami źródłowymi, między innymi zdjęciami, które świetnie ilustrują i w moich oczach uwiarygadniają cały wywiad. Mimo niełatwej tematyki Spowiedź Goebbelsa czyta się łatwo i na swój sposób przyjemnie, choć nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w kontekście poruszanej tematyki słowo to jest wyjątkowo nie na miejscu. A jednak…

Polecam książkę wszystkim, którzy chcieliby się, co nieco dowiedzieć o postaci Goebbelsa i kulisach funkcjonowania propagandowej machiny Trzeciej Rzeszy. Dla osób, które „siedzą w temacie”, książka nie wniesie pewnie wiele nowego, ale bez wątpienia warta jest uwagi.

Moja ocena: 4/6

Książkę otrzymałam do recenzji w ramach współpracy z portalem „Na kanapie”

Książkę zgłaszam do wyzwania Trójka e-pik