14/11/2011

„Muzyka fal” – Sara MacDonald

Piękna? Owszem. Wzruszająca? Tak. Losy Marty, Freda, Barnaby’ego, Lucy i Anny są przejmujące i wciągają. Ale ja osobiście czuję się oszukana. Liczyłam na coś więcej. I nie jest to zwykły czytelniczy niedosyt, który towarzyszy, gdy człowiekowi żal, że książkowa przygoda dobiegła końca. To bardziej rozczarowanie.

Książka jest piękna i poruszająca, ale czegoś jej brakuję. Nie ma w niej tego dreszczyku emocji, niepewności co będzie dalej. Wszystko wiadomo właściwie z góry. Tym samym po kilkunastu stronach dalsze czytanie właściwie nie ma sensu.

Bohaterowie są tak przesadnie jednoznaczni, że nietrudno się domyślić zakończenia. Ponadto właściwie przez cały czas miałam wrażenia, że czytam bajkę dla dzieci, której celem jest ukazanie różnic między dobrem, a złem, a czasami nawet zdawało mi się, że czytam scenariusz brazylijskiej telenoweli.

Doczytałam do końca, niemniej jednak cały czas czytałam mając nadzieję, że nastąpi jakiś minimalny zwrot akcji, jakaś zmiana. Na próżno. W tej powieści od razu wiadomo kto jest dobry, kto zły, kto „wygra”, a kto „przegra”.

Na początku napisałam jednak, że uważam tę pozycję za wyjątkową i wzruszającą. Podtrzymuję to zdanie, jednak, książka ta jest taka moim zdaniem tylko lub w dużej mierze, dzięki wplecionym pomiędzy poszczególne wydarzenia wspomnieniom z okresu okupacji. Ponadto – i to trzeba autorce oddać – utwór jest napisany prostym, ale subtelnym, pięknym stylem co jest niewątpliwie dużym plusem.

To wszystko powoduje, że książka mimo swojej nieskomplikowanej konstrukcji świata przedstawionego i przesadnej jednoznaczności w konstrukcji bohaterów jest godna uwagi. Choć jeśli lubicie książki, w których coś się dzieje, a bohater zaskakuje, zmienia się, jest dynamiczny, to raczej darujcie sobie tę pozycję.

Moja ocena: 4/6

09/11/2011

„Czteroletnia filozofka” – Anna Nasiłowska

Na książkę natknęłam się przez przypadek szukając w bibliotece czegoś niezbyt obszernego na weekend. Pani Anna Nasiłowska to znakomita polonistka, autorka wielu publikacji naukowych. Zawsze chętnie sięgam po jej książki, wiec gdy na okładce zobaczyłam znane mi i cenione nazwisko bez wahania wzięłam książkę do ręki. Zaintrygował mnie tytuł.

Tytułową bohaterką książki jest mała Asia – córka autorki. Moim zdaniem to genialna książka. Krótka prosta i niesamowita. Po prostu. Pokazuje nam świat, codzienność oglądaną oczami dziecka. Czteroletniej dziewczynki. Asia formułuje sądy i opinie o otoczeniu. Proste, zwykłe, banalne. Dobitne jednocześnie, gdy się je głębiej przemyśli.

My – ludzie dorośli często się zatracamy. W świecie którzy ciągle pędzi nie przywiązujemy wagi do błahostek. Dla nas nie mają one znaczenia. Mamy ważniejsze sprawy. Jednak czy rzeczywiście to co małe, zwykłe nie ma znaczenia? Nie może być piękne, ważne itd.? Niekoniecznie.

Wypowiedzi dziewczynki są często komentowane przez jej mamę – autorkę z punktu widzenia polonistycznego, językowego. Zawierają również krótkie refleksje autorki, które zrodziły się w niej pod wpływem słów córki.

Niniejsza publikacja to piękne świadectwo tego, że dzieci, które wychowują się wśród książek i nad których wychowaniem i rozwojem czuwają mądrzy rodzice, a nie durnowate komiksy, pełne przemocy bajki w telewizji i brutalne gry komputerowe mogą być bardzo inteligentne już w wieku czterech lat i już wówczas mogą posiadać zdolność trafnego opiniowania świata. Dzieci wbrew pozorom mają bardzo zdrowy system wartości. To od dorosłych zależy, czy on takim pozostanie. Tego między innymi świadectwem jest ta książeczka.

Moja ocena: 4,5/6