21/03/2020

„Dziewczęta z Szanghaju” – Lisa See

Nie jest tajemnicą, że bardzo lubię powieści obyczajowe. Zwłaszcza takie, które zabierają mnie w odległe krańce ziemi i pozwalają przy okazji poznać obce kultury. Właśnie dlatego zdecydowałam się na książkę Lisy See Dziewczęta z Szanghaju. Czytałam już wcześniej inną książkę tej autorki i bardzo mi się ona spodobała, toteż po tę sięgnęłam bez wahania.

Akcja powieści rozgrywa się w latach 1937-1957 w Szanghaju i Los Angeles. Głównymi bohaterkami są dwie siostry – Pearl i May – wywodzące się z zamożnej szanghajskiej rodziny. Pewnego dnia, gdy ich uzależniony od hazardu ojciec roztrwania cały majątek i pogrąża się w długach, zostają one niespodziewane wydane za mąż za dwóch braci. Po szybkim ślubie bracia wyjeżdżają do Los Angeles, a ich młode żony mają wkrótce do nich dołączyć. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z pierwotnym planem, a wojna, która wkrótce wybucha, jeszcze bardziej wszystko komplikuje. Sytuacja dziewcząt staje się nie do pozazdroszczenia. Czeka je wiele wyzwań i trudnych przeżyć. Jak z nich wybrną? Co je czeka?

Jest to powieść niezwykle barwna. Ma niesamowity klimat, który zawdzięcza plastycznemu obrazowaniu i sugestywnym opisom, za pomocą których autorka doskonale oddaje ówczesne realia historyczne i społeczne. Dokładnie opisuje przedwojenny Szanghaj wraz z mentalnością ówczesnych jego mieszkańców, a także starannie zarysowuje tło polityczne opisywanych wydarzeń. Dzięki temu czytając można dowiedzieć się czegoś o historii Chin. Mnóstwo miejsca autorka poświęca także chińskiej kulturze, która często determinuje zachowania bohaterów. Wszystkie te informacje są umiejętnie wplecione w fabułę, która bez nich wręcz nie mogłaby się w tym przypadku obyć. Fikcja literacka doskonale współgra tutaj z faktami historycznymi.

Fabuła ma kilka zaskakujących zwrotów akcji i porusza wiele ważnych ówcześnie, ale zarazem również uniwersalnych wątków, jak choćby problem dyskryminacji na obczyźnie i związane z tym poczucie wyobcowania imigrantów wymieszane z niezłomną nadzieją na lepsze jutro.

Co mnie rozczarowało, to fakt, że autorka pisze o emocjach, ale w sposób kompletnie pozbawiony emocji. Główne bohaterki są stosunkowo mało wyraziste, wykreowane dość powierzchownie. Jest to dla mnie zaskoczenie, ponieważ czytana przeze mnie wcześniej książka Lisy See nie wzbudzała moich zastrzeżeń w tym względzie, wręcz przeciwnie, a tu taka niespodzianka.

Dziewczęta z Szanghaju to dobra książka o głębokiej więzi sióstr, sile rodziny, pokonywaniu rozmaitych przeciwności losu i rodzinnych tajemnicach. Przesiąknięta pesymizmem, ale mimo to wciągająca i ciekawa saga z bogatym tłem historyczno-obyczajowym.

Moja ocena: 4/6

14/03/2020

„Dzikie serce” – John Eldredge

Dzikie serce, to książka dość popularna, szczególnie w kręgach chrześcijańskich, ale nie tylko. Nie do końca wiem, jak ją sklasyfikować gatunkowo. Ma w sobie coś z poradnika, ale poradnikiem bym jej zdecydowanie nie nazwała. Jest w dużej mierze oparta na osobistych doświadczeniach i refleksjach autora, nie jest jednak, jako taka, autobiografią. Skupia się na szeroko pojętym zagadnieniu męskości, poruszając aspekty religijne i psychospołeczne. Jej pełny tytuł brzmi: Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy.

Nieraz zetknęłam się ze stwierdzeniem, że każdy mężczyzna powinien tę książkę przeczytać. Ja natomiast zdecydowałam się na jej lekturę jako kobieta zaciekawiona istotą męskości oraz różnymi jej aspektami i uważam, że nie tylko każdy mężczyzna, ale i wiele kobiet – zwłaszcza chcących zrozumieć mężczyzn – powinno po tę książkę sięgnąć. To dobra, naprawdę godna uwagi pozycja, którą polecam (pomimo pewnych wad, o których napiszę za chwilę). Pozwala ona zrozumieć pewne schematy zachowań typowe dla mężczyzn oraz ich reakcje. Wyjaśnia, czym jest męski punkt widzenia i czym się charakteryzuje.

Autor stawia w książce wiele ciekawych tez. Często zaskakiwał mnie swoimi spostrzeżeniami (o obu płciach) oraz nieszablonowymi, ale trafnymi zarazem skojarzeniami. Niemniej, o ile tezom tym samym w sobie trudno odmówić słuszności, o tyle argumenty, jakimi Eldredge posługuje się dla ich poparcia, są po prostu słabe i zwyczajnie tu nie pasują. Są one w większości pozanaukowe, podczas gdy zagadnienia, do których się odwołują, można by osadzić (przynajmniej niektóre) w teoriach czy badaniach psychologicznych. To moim zdaniem uczyniłoby książkę jeszcze bardziej wartościową. Bo, jeśli kogoś tezy stawiane przez autora nie przekonują same w sobie, to raczej na drodze zastosowanej argumentacji nic się w tym względzie nie zmieni. Tak dla przykładu – czy do zaakceptowania jakiegoś zjawiska, w którego istnienie z różnych powodów powątpiewacie, przekonałby was argument, że przecież w jakiejś kreskówce tak było? Wątpię. To tylko przykład, niemniej rozdźwięk, jaki zachodzi pomiędzy stawianymi przez Eldredge’a tezami a stosowanymi dla ich poparcia argumentami, jest często właśnie w podobnym stylu. Przykłady z życia wyglądają już nieco lepiej, ale jest ich niewiele.

Jako człowiek wierzący, autor często odwołuje się w swojej narracji do Pisma Świętego i poddaje jego fragmenty osobistej, swobodnej interpretacji, odnosząc je do omawianych zagadnień. Czasami interpretacja ta była dla mnie zbyt swobodna, zbyt dosłowna i zbyt daleko idąca i myślę, że wielu kapłanów czy teologów zgodziłoby się ze mną w tym punkcie? Wyraźnie też momentami pobrzmiewa w książce antykościelne stanowisko, co jakoś mi nie pasowało w kontekście jednoczesnego odwoływania się do Pisma Świętego i religii. Ale być może takie podejście wynika z faktu, że Eldredge jest protestantem, a ja patrzę na to z perspektywy katolika – nie wiem.

Książka napisana jest sprawnym i zarazem lekkim językiem, w sposób bardzo przystępny. Choć muszę przyznać, że sam styl wydawał mi się chwilami lekko pretensjonalny. Tak, jakby Eldredge chciał za wszelką cenę pokazać, że jego tok myślenia jest jedynym właściwym i narzucić go czytelnikowi.

Mimo wielu wątków i licznych dygresji autor nie traci płynności wywodu i wciąż mocno trzyma się tematu głównego – męskości. Wyjaśnia i opisuje męską naturę w sposób, jak dla mnie, bardzo ciekawy, dogłębny. Skłania do refleksji nad męskością samą w sobie: nad jej charakterem, przyszłością, ogólnym kryzysem (o którym tyle się przecież obecnie mówi), ale także nad rolą nas, kobiet, w kształtowaniu jej oraz nad tym, jaki mamy na nią wpływ. I nawet, jeśli punkt widzenia autora wydaje się nieco zbyt idealistyczny, to naprawdę warto się nad nim pochylić.

Moja ocena: 4,5/6

30/10/2015

„Doktorzy” – Erich Segal

doktorzyErich Segal to jeden z moich ulubionych autorów. Wielu zapewne zna go jako świetnego scenarzystę. Dla mnie jednak na zawsze pozostanie przede wszystkim pisarzem. Tym, który podbił moje serce powieścią Akty wiary. Od niej zaczęła się nasza literacka znajomość. Później przyszła kolej na pozostałe jego książki. Przeczytałam wszystkie. Nie każda przypadła mi do gustu, na przykład recenzowana już tutaj, najmłodsza w dorobku Segala, Bez sentymentów. Doktorów zostawiłam sobie na sam koniec. Co mogę na ich temat powiedzieć? Cóż. Pośród wszystkich powieści tego autora tylko dwie, moim zdaniem, zasługują bezapelacyjnie na miano arcydzieł. Są to Akty wiaryDoktorzy właśnie.

Ich akcja toczy się na przestrzeni dwudziestu lat, od roku 1958 aż do 1978. Fabuła opowiada o losach piątki bohaterów, którzy pod koniec lat pięćdziesiątych rozpoczynają studia medyczne na Harvardzie. Różnią się od siebie charakterem i sposobem postrzegania świata. Każde z nich ma nieco inny życiowy cel i wyznaje nieco inną hierarchię wartości. Czytelnik towarzyszy im przez cały okres ich studiów, a później śledzi ich losy od początków praktyki lekarskiej do momentu, gdy wszyscy są już lekarzami z całkiem sporym bagażem doświadczeń. Zarówno zawodowych, jak i życiowych.

Doktorach sportretowane zostało środowisko medyczne. Jednak lekarze to przede wszystkim ludzie. I jako takich stara się ich pokazać Segal. Ta powieść mówi więc o ludziach. Tych, którzy zdecydowali się związać swoje życie z medycyną i nierzadko musieli wiele poświęcić, aby osiągnąć cel, jaki sobie wyznaczyli. Autor porusza też wiele tematów i problemów uniwersalnych. Sporo uwagi poświęca procesowi dojrzewania jednostki. Pozwala czytelnikowi podjąć refleksje nad sensem życiowych niepowodzeń i trudności, jakie napotkać może każdy, kto w życiu dąży do jakiegoś celu. Mówi o licznych wzlotach i upadkach, a także o miłości, przyjaźni i wielu innych zagadnieniach bliskich wszystkim.

W tej książce Segal ukazuje całościowo specyfikę zawodu lekarza. Zwraca baczną uwagę na wszystkie jego aspekty, blaski i cienie towarzyszące jego wykonywaniu. Nie pomija niczego. Ta wnikliwość mnie urzekła. Obraz środowiska medycznego w Doktorach jest niezwykle realistyczny. Na wrażenie autentyzmu złożyła się z pewnością także rozległa wiedza medyczna pisarza. Uważam, że to czyni tę powieść naprawdę wyjątkową i jest w moich oczach jednym z największych jej atutów.

Pisząc o medycynie i lekarzach, nie można marginalizować zagadnień etycznych. Autor o tym nie zapomniał i wielokrotnie mobilizuje czytelnika do głębokiej refleksji na ten temat. Zmusza do udzielenia sobie odpowiedzi na wiele trudnych i często zwyczajnie niewygodnych pytań, dotyczących człowieczeństwa oraz szeroko pojętej moralności. Pretekstem do tego są nie tylko kwestie medyczne, ale także umiejętnie wpleciony w fabułę wątek holokaustu. Krótki, ale niezwykle wymowny. Pojawia się także problem rasizmu.

Doktorzy to dzieło wielowątkowe i pasjonujące. Niezwykle głębokie, niestroniące od tematów poważnych i trudnych. Można by odnieść wrażenie, że czynią one powieść wyjątkowo ciężką i poważną. Nic bardziej mylnego. Czyta się ją niezwykle szybko i z przyjemnością, bo autor posługuje się stylem dość lekkim i przystępnym. Jest w niej także sporo humorystycznych dialogów. Sama akcja natomiast została starannie przemyślana i poprowadzona. I nie ma obawy, że czytelnik się w niej zagubi, choć wątków jest wiele, a fabuła obfituje w nieprzewidziane zdarzenia. To kolejne olbrzymie zalety tej powieści i dowody, że jest ona utworem wyjątkowym, głęboko przemyślanym i dojrzałym.

Następnym niezaprzeczalnym atutem Doktorów są, moim zdaniem, wyśmienicie oddane emocje bohaterów. Wszystkie zostały starannie i sugestywnie przedstawione, z całą intensywnością i podłożem oraz przemianami w ich obrębie zachodzącymi. Dzięki temu czytelnik jeszcze bardziej wciąga się w lekturę i nie jest w stanie się od niej oderwać, a wiele z uczuć doświadczanych przez postacie staje się jego osobistym udziałem.

Uważam, że Doktorzy to prawdziwe arcydzieło. Wyjątkowa, poruszająca, niezwykle głęboka powieść obyczajowa. Ponadczasowa, ambitna i zmuszająca do refleksji, z dużą dozą realizmu i szczyptą humoru. A przy tym po prostu dobrze napisana. To dzieło niezwykle dojrzałe.

Moja ocena: 6/6

20/09/2014

„Duma i uprzedzenie” – Jane Austen

dumaiuprzedzenieDuma i uprzedzenie to klasyka przez duże „K”. Autorką dzieła jest znana, dziewiętnastowieczna pisarka angielska – Jane Austen. Treść trudno jest przybliżyć w kilku zdaniach, gdyż jest to powieść wielowątkowa, obfitująca w liczne zwroty akcji, a na jej kartach występuje mnóstwo barwnych, skonstruowanych z najwyższą starannością i dbałością o szczegóły, postaci.

Akcja powieści rozgrywa się mniej więcej dwa wieki temu. Przenosimy się do Longbourn, majątku położonego niedaleko Meryton – małej mieściny w hrabstwie Hertfordshire. Żyją tam państwo Bennet ze swoimi pięcioma, niezamężnymi jeszcze córkami. Gdy w położonej nieopodal posiadłości Netherfield Park osiedla się Charles Bingley – człowiek młody, przystojny i na dodatek zamożny – pani Bennet stawia sobie za punkt honoru wydanie za niego za mąż jednej ze swoich latorośli. Już podczas pierwszego spotkania ze wspomnianym kawalerem okazuje się, że plan kobiety ma szanse na powodzenie, gdyż Jane, najstarsza z córek, wpadła w oko Bingleyowi. Tymczasem jej siostra, Elżbieta, wzbudza odwzajemnioną antypatię pana Darcyego, przyjaciela Bingleya. Jak potoczą się losy znajomości pierwszej pary? Jak ułożą się stosunki pomiędzy tymi drugimi? Co czeka trzy pozostałe siostry, ich rodzinę, przyjaciół i znajomych? Przekonajcie się sami. Warto, bo w książce dzieje się wiele, a swaty i miłostki, wcale nie są jej jedynym tematem.

Pierwsze, co w sposób szczególny zwróciło moją uwagę podczas lektury, to kreacja bohaterów. Jak już wspomniałam, na kartach powieści występuje ich wielu, ale każdy jest w jakiś sposób szczególny, jedyny w swoim rodzaju i wyróżnia się czymś na tle pozostałych. Wszyscy są zróżnicowani pod względem charakterologicznym. Austen zadbała tu o każdy szczegół. Stworzone przez nią postacie są bardzo realistyczne, żywe i nieustannie wzbudzają w czytelniku cały wachlarz rozmaitych emocji. Zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Dzięki temu właściwie przez cały czas lektury odnosi się wrażenie, że jest się uczestnikiem opisywanych wydarzeń. To z kolei sprawia, że wszystkie emocje towarzyszące bohaterom, stają się nie wiadomo, kiedy udziałem czytelnika. Niekiedy nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wszystko to, o czym czytam działo się naprawdę. I to zupełnie niedawno. Uwielbiam tak napisane książki. Książki, które mnie wciągają w dosłownym tego słowa znaczeniu. Do środka. W samo centrum fabuły. Książki, które przeżywam całą sobą. Do takich należy Duma i uprzedzenie.

Fabuła powieści jest wielowątkowa, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Radosnych, zabawnych, niekiedy dziwnych, a jeszcze kiedy indziej niezbyt pomyślnych. Nie ma tam miejsca na nudę. Cały czas coś się dzieje i bohaterowie wikłani są w liczne, coraz to nowe przygody. Raz coś zdaje się biec po ich myśli, by za chwilę okazało się, że to tylko pozory. Innym razem na odwrót.

Wyśmienicie oddane realia panujące w dawnej Anglii to kolejny niepodważalny atut tej książki. Autorka przedstawia je z dużą dokładnością. Portretuje ówczesne wyższe sfery angielskiego społeczeństwa, ukazując charakterystyczne dla nich obyczaje, cechy i bolączki. Doskonale opisuje ówczesną arystokrację nakreślając obowiązującą reprezentantów tej sfery etykietę. Wprowadzając odpowiedni wątek, wykorzystuje wydarzenia rozgrywające się na płaszczyźnie fabuły także, jako pretekst do przybliżenia czytelnikowi problemów ziemiaństwa. Wiele możemy dowiedzieć się o mentalności i sposobie postrzegania świata charakterystycznych dla reprezentantów poszczególnych warstw. Dobrze zarysowana i ciekawie wprowadzona problematyka społeczno-obyczajowa przydaje również dziełu autentyzmu i jest jego kolejnym walorem.

Dumę i uprzedzenie czyta się niezwykle szybko i z dużą przyjemnością, ponieważ nie brak w niej humoru. Na wielu płaszczyznach mamy do czynienia z komizmem i ironią. Ten pierwszy cechuje przede wszystkim bohaterów. Przejawia się na płaszczyźnie charakteru, języka, stylu bycia. Najbardziej jednak widoczny jest w dialogach, na których niedobór w utworze narzekać nie możemy i które również uważam za mistrzowskie.

Wszystkie wspomniane w poprzednich akapitach elementy przydają utworowi specyficznego klimatu Typowo „austenowskiego” powiedziałabym. Ci, którzy czytali już inne dzieła Jane Austen zapewne będą wiedzieli, o co mi chodzi. Tym, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z twórczością tej autorki powiem, że jest on niesamowity, jedyny w swoim rodzaju. Tylko ona potrafi taki stworzyć.

Duma i uprzedzenie to po prostu prawdziwe arcydzieło. Komu polecam tę lekturę? Lubiącym klasykę, powieści obyczajowe, Anglię przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Tym, którzy lubią cenią sobie humor, dynamiczną akcję i wątki romansowe w dawnym wydaniu.

Moja ocena: 6/6

07/02/2014

„Dama kameliowa” – Aleksander Dumas (syn)

damakemaliowaJuż jakiś czas temu miałam okazję zapoznać się z twórczością Aleksandra Dumasa ojca. Ponieważ spotkanie to wypadło nader pomyślnie, zapragnęłam zaznajomić się również z piórem jego syna, który imię odziedziczył po ojcu. Zdecydowałam się w pierwszej kolejności sięgnąć po jego najpopularniejsze dzieło – Damę kameliową, inspirowaną ponoć wydarzeniami, które miały miejsce naprawdę.

Małgorzata Gautier – tytułowa bohaterka powieści, to znana, paryska kurtyzana. Żyje wygodnie i dostatnio, ponieważ grono jej adoratorów jest bardzo szerokie, a jej klienci to przede wszystkim bogaci panowie z wyższych sfer. Przez wielu nazywana jest Damą kameliową. Przydomek ten zawdzięcza kameliom – ukochanym kwiatom, które często nosiła przy sobie. Pewnego dnia Małgorzatę poznaje młody Armand Duval i z miejsca obdarza ją uczuciem. Początkowo kurtyzana nie przywiązuje zbytniej wagi do jego umizgów, z czasem jednak jej nastawienie ulega zmianie. Niestety kobieta jest poważnie chora i wkrótce umrze. Ale nie jest to jedyna przeszkoda na drodze do szczęścia tych dwojga. Szybko okaże się, że jest ich wiele.

Dama kameliowa zaliczana jest obecnie do klasyki literatury światowej. Wciąż – pomimo upływu lat – dzieło to cieszy się dużą popularnością i jest przez wielu cenione. Utwór doczekał się licznych ekranizacji na całym świecie, a także swojej adaptacji operowej za sprawą Verdiego, który po dokonaniu pewnych modyfikacji w pierwowzorze wprowadził go na scenę pod nowym tytułem – La Traviata.

Moje uczucia w stosunku do tej książki są bardzo ambiwalentne. Nie należę do grona osób zachwyconych najpopularniejszym dziełem młodego Dumasa i raczej się to już nie zmieni. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest to książka zła. Ma wady, ale można w niej łatwo odnaleźć także plusy.

Już od pierwszych stron niezmiernie irytował mnie Armand. Momentami wprost zadziwiał mnie swoją naiwnością. Rozumiem, że może młody, zakochany człowiek nie myśli do końca racjonalnie, zwłaszcza, gdy jest to jego pierwsza tak wielka miłość, uczucie zupełnie nowe, ale bez przesady. Dorównywał naiwnością kilkuletniemu dziecku, a przez to był kompletnie nierzeczywisty. Możliwe też, że taki był zamiar autora, niemniej mnie ten argument akurat nie przekonuje.

Historia, z którą mamy do czynienia jest z gruntu banalna, przesiąknięta smutkiem i przygnębieniem. Niemniej jednak czyta się ją dość płynnie. Miejscami potrafi wciągnąć i zainteresować. Język, jakim została napisana jest dość specyficzny, poetycki, ale zupełnie przystępny. Mimo swej banalności jest to opowieść o silnym zabarwieniu uczuciowym. W pewien sposób oddziałuje na czytelnika i jego emocje.

W utworze zostało też nakreślone tło społeczno-obyczajowe. Autor sportretował ówczesne społeczeństwo paryskie w sposób dość ciekawy, niemniej jednak na mój gust niezbyt dogłębny. Społeczeństwo to przestawione zostało raczej powierzchownie, schematycznie i stereotypowo. Dużo w tym obrazie swego rodzaju luk, przejaskrawienia i mało obiektywizmu. Dla mnie to płytkie i mało wiarygodne. O wiele lepiej zaprezentowane zostały natomiast same zwyczaje ludzi tamtej epoki.

Atutem książki są umiejętnie i subtelnie wplecione w fabułę przemyślenia o życiu. Wyjęte z kontekstu powieściowego mają charakter uniwersalny. Są piękne, poruszające i niezwykle głębokie. Mogą stać się również inspiracją do prywatnych rozważań. Wszystkie zawarte w tekście refleksje i perypetie bohaterów ukazują w przepiękny sposób tak często zapominaną i lekceważoną prawdę o tym, że nie wszystko w życiu jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Według mnie to jest główne przesłanie płynące z kart Damy kameliowej.

Tak, jak pisałam już wcześniej – ten utwór nie zrobił na mnie większego wrażenia, ale nie twierdzę, że jest zły. Możliwe, że na taką, a nie inną ocenę wpłynął fakt, że mimo wszystko porównuję jego styl ze stylem jego ojca. Zwykle staram się każdego autora i każdą książkę oceniać indywidualnie, ale tym razem chyba nie do końca jestem w stanie to zrobić. Powieści ojca wprost uwielbiam, sprawiają na mnie zawsze niesamowite wrażenie pod wieloma względami. Powieść syna mnie rozczarowała. Nie zaskoczyła niczym szczególnym, nie zachwyciła. Bo zbilansowaniu wszystkich plusów i minusów prezentuje się w moich oczach po prostu przeciętnie.

Przed przeczytaniem książki miałam okazję widzieć w operze La Traviatę. To też mogło wpłynąć w pewnym stopniu na moją ocenę, bo cały czas myśląc o wersji pisanej miałam przed oczami obrazy ze spektaklu, mimo iż usilnie starałam się o nich nie myśleć. A przy operowej wersji ta książkowa wypada znacznie gorzej. Możliwe, że, gdybym nie miała do czynienia z adaptacją sceniczną moja ocena byłaby ciut wyższa. Lektury nie polecam i nie odradzam.

Moja ocena: 3/6